Odpowiedź na nietrafione wnioski Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową
Osiem manipulacji w raporcie IBnGR
Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową – instytucja o wieloletniej tradycji i szeroko rozpoznawalnej marce – opublikował raport, który trudno traktować poważnie. Dokument zaprezentowany 24 lipca 2014 r. nie spełnia nie tylko norm stawianych renomowanym think-tankom. To, co najwyżej, nieobiektywna publicystyka prezentująca poglądy tylko jednego gracza na rynku.
„Prawdopodobnie”, „bywa”, „często”, „zwykle” i „wydaje się” – to słowa, które wielokrotnie padają podczas opisu rynku i formułowania wniosków w raporcie IBnGR. Nie jest to wystarczający poziom szczegółowości analiz, które mają wypływać na przyszłość rynku wartego 4 mld złotych. Przedstawiona w raporcie ocena modelu biznesowego internetowych firm pożyczkowych jest bardzo surowa, więc spodziewamy się, że w najbliższym czasie będziemy zmuszeni dyskutować z tezami tam stawianymi.
Konieczne stało się zaprezentowanie zasadniczych manipulacji, które są w raporcie. Poniżej pytamy o osiem z nich. Głos ten traktujemy, jako element toczącej się debaty o kierunku rozwoju rynku. Liczymy, że nie będzie to głos ostatni i pozytywnie wpłynie na jakość dalszych materiałów przedstawianych opinii publicznej i decydentom. Pytamy więc o:
1. Ograniczenie „spirali zadłużenia” dzięki regulacji rynku. Popadanie w pułapkę zadłużenia to efekt zmiany relacji kwoty zadłużenia do dochodów, a nie liczby mikropożyczek zaciąganych w różnych okresach roku. Pułapka zadłużenia nie dotyczy sytuacji, w której konsument utrzymuje stały poziom długu, lecz takiej, w której pomimo dokonywanych spłat łączne saldo zadłużenia rośnie i klient traci możliwość terminowej obsługi zobowiązań. Według raportu, spirala zadłużenia w firmach pożyczkowych miałaby być realizowana poprzez możliwość „przedłużenia okresu spłaty” (str. 24-27). Jak sama nazwa wskazuje, przy przedłużeniu kwota zobowiązania pozostaje taka sama – zmienia się tylko termin spłaty. Klient, który przestaje spłacać ratę pożyczki trafia do windykacji ze stanem zobowiązania z dnia, w którym jej nie spłacił. Od tego momentu naliczane są już tylko odsetki ustawowe i uzasadniane koszty windykacji, które są kontrolowane przez UOKiK. Żadna tajemnicza spirala się tu nie pojawia.
Przy okazji stawiania śmiałych hipotez dotyczących regulacji, warto spojrzeć na inne państwa, gdzie one już funkcjonują. I tak, na przykład w Finlandii efektem podobnej regulacji było znaczące zwiększenie przeciętnej kwoty pożyczki – co już niewątpliwie ma wpływ na przeciętny poziom zadłużenia konsumentów i może prowadzić do realnej spirali zadłużenia.
2. Rolowanie długu. Koronnym argumentem przeciwko mikropożyczkom jest ochrona klientów przed rolowaniem długu. Przypomnijmy więc definicję rolowania za słowniczkiem umieszczonym w raporcie IBnGR. Jest to udzielenie kolejnej pożyczki na spłatę wcześniejszego zobowiązania. Zatem w przypadku mikropożyczek, przykład rolowania powinien wyglądać w następujący sposób: klient pożycza 1000 zł na miesiąc, po którym ma do oddania 1150 zł. Nie mając tych pieniędzy firma pożyczkowa oferuje mu nową pożyczkę wysokości 1200 zł na zrefinansowanie poprzedniej i dolicza do niej 180 zł prowizji. W kolejnym miesiącu oczekuje spłaty 1380 zł. Jest jeden problem – żadna z firm zrzeszonych w Związku Firm Pożyczkowych nie umożliwia takiego modelu rolowania długu. Każdy klient może wziąć kolejną pożyczkę dopiero po całkowitej spłacie poprzedniej. Niestety, autorom publikacji ta niezgodność z rzeczywistością nie przeszkadza, a pojęcia rolowania długu używają zamiennie z przedłużaniem pożyczki już na stronie 8. Do jeszcze dziwniejszej sytuacji dochodzi na stronie 25, gdzie szczegółowo rozpisany jest hipotetyczny przykład trzykrotnego rolowania pożyczki w wybranych firmach. Przykład, choć niemożliwy do realizacji, efektownie wspiera tezę o wyraźnej poprawie sytuacji konsumenta.
Temat rolowania/przedłużania przewija się jeszcze wielokrotnie. Na przykład na stronie 16 czytelnik raportu jest informowany, że po każdorazowym przesunięciu terminu spłaty całkowite zadłużenie pożyczkobiorcy istotnie wzrasta. Otóż, jest to ewidentna nieprawda. Całkowite zadłużenie, określane jako suma zobowiązań do spłaty w danym momencie, jest niezmienne w stosunku do tego, czy spłata pożyczki jest właśnie przedłużona po raz pierwszy, czy kolejny.
3. Gospodarkę rynkową, która nie koniecznie musi być rynkowa. Po instytucji mającej gospodarkę rynkową w nazwie można by spodziewać się ochrony wolnego rynku i zasad konkurencji. Jak się jednak okazuje - nie zawsze. Na stronie 27 raportu pojawia się ostrzeżenie przed możliwym „arbitrażem produktowym”, który powstanie w przypadku niewystarczającego uregulowania rynku. Określenie przywołuje swoim brzmieniem arbitraż regulacyjny, będący zjawiskiem niebezpiecznym. Jednak z kontekstu wynika, że arbitraż produktowy to nic innego, jak wyrafinowane określenie wyboru pozostawionego konsumentowi.
Dwa akapity dalej dowiadujemy się, że „koncepcja produktu, który z góry zakłada prolongatę zadłużenia jest dyskusyjna”. Należy w tym miejscu przypomnieć, że ów dyskusyjny produkt jest już w posiadaniu 6,8 mln Polaków i nazywa się karta kredytowa.
Na stronie 25 dowiadujemy się, że dzięki regulacji „opłaty pobierane przez firmy pożyczkowe obniżyć się mogą nawet o 50%”. Policzono to na podstawie różnicy pomiędzy obecną, ustaloną w warunkach gospodarki rynkowej, ofertą jednej z firm, a planowanym limitem. Czyż to nie proste? W takim razie, gdyby limit zaostrzyć jeszcze bardziej, z oszczędnościami moglibyśmy dojść do 90%. Takie eksperymenty są obecnie prowadzone w Wenezueli. Niestety bez powodzenia.
4. Marginalne ryzyko ograniczenia sektora mikropożyczek. Światowe doświadczenia regulacyjne pokazują, iż na większości rynków wprowadzenie rygorystycznych rozwiązań, przynosiło skutek odwrotny od zamierzonego. Rzetelność analityczna wskazywałaby, że jest to trop warty podjęcia. Niestety, gdyby raport miał objąć też wnioski z dojrzałych, uregulowanych rynków to jego wydźwięk nie byłby już tak jednoznaczny. Z treści nie dowiemy się więc, że trudno jest z góry definitywnie określić skalę i kierunki działań dostosowawczych rynku. We wspomnianej już Finlandii, regulacja zwiększyła ponad trzykrotnie przeciętną kwotę zadłużenia konsumenta z tytułu pożyczek zaciąganych w firmach pożyczkowych (to dzięki tak chwalonemu zastępowaniu mikropożyczek ofertą ratalną). W Grecji, w miejsce firm pożyczkowych powstało ponad 10 tysięcy lombardów, a w Kanadzie, zamiast kredytu firmy pożyczkowe skupują z dyskontem czeki konsumentów. W Niemczech legalny pozabankowy sektor pożyczkowy został tak przeregulowany, że ustąpił miejsca dla rozkwitu szarej strefy.
5. Selektywne cytowanie źródeł. Autorzy bardzo obficie cytują raport „Rynek mikropożyczek w Polsce” opracowany przez Związek Firm Pożyczkowych. Niestety, robią to tylko w tych momentach, gdy fakty z raportu są w stanie uprawdopodobnić założone tezy. Na przykład, w kontekście kosztów. Gdy jednak rozważania przechodzą do tematu odsetka pożyczek niespłacanych, czytelnik dowiaduje się, że „koszt pozyskania środków w firmach pożyczkowych jest często zwykle [pisownia oryginalna – przyp. ZFP] wyższy niż w instytucjach bankowych. Firmy te oczekują wyższej premii za ponoszone ryzyko ewentualnej utraty swoich środków wskutek niespłacenia przez pożyczkobiorcę, co szczególnie jest zauważalne przy chwilówkach” – str. 13. Oraz „udzielają pożyczek, wiedząc z góry, że pożyczkobiorca nie będzie w stanie ich spłacić w terminie” – str. 17. W okolicy tych cytatów nie znalazło się niestety miejsce na przytoczenie wspomnianego raportu ZFP, w którym na stronie 9 znajduje się informacja, że odsetek pożyczek niespłacanych wynosi 10,75%, co jest wynikiem powyżej średniej bankowej dla segmentu pożyczek konsumenckich. Nie wspomniano też, że w Providencie, będącym sztandarowym reprezentantem segmentu, który ma „uratować” konsumentów przed mikropożyczkami, wskaźnik pożyczek niespłacanych „wynosi nieco ponad 28%, co jest bezpiecznym poziomem i jest dokładnie w środku korytarza rekomendowanego dla naszej grupy” – jak stwierdził ostatnio jego przedstawiciel.
6. Rzekome poparcie regulacji przez część firm. „Warto podkreślić, że cześć firm pozytywnie ocenia wprowadzane zmiany” – str. 36. Mówiąc konkretnie: tylko jedna firma ocenia te zmiany pozytywnie. Jest to osamotniony Provident, który wypowiada się za pośrednictwem organizacji pracodawców, nie reprezentującej innych firm pożyczkowych poza nim. Wyjaśnienie tego fenomenu znajduje się w samym raporcie: „Prawdopodobnie, z korzyścią dla klientów, zmniejszy się liczba pożyczek o bardzo krótkim terminie spłaty (tygodniowym), ale zostanie to zrekompensowane większą liczba pożyczek dłuższych (od 30 dni)”. Jest to niestety wniosek zgodny z obawami ZFP, dotyczącymi tego, kto zarobi na cenowej regulacji branży.
Żałujemy przy tym, że autorzy raportu nie podpisali się pod nim oraz nie wskazali zleceniodawcy, o ile taki występuje. Przykładowo, raporty o rynku firm pożyczkowych autorstwa PwC, zawierają oznaczenie, że przygotowane są na zlecenie Providenta. Identycznie oznaczane są raporty zlecane przez ZFP. Wymaga tego rzetelność i uczciwość wobec czytelników raportu aspirującego do miana bezstronnego i niezależnego. Ponadto, dla autorów nie powinien być to powód do wstydu. Warto zaznaczyć, że Provident, jako partner jawnie współpracuje z IBnGR przy okazji sopockiego EFC, którego Instytut jest współorganizatorem. Czy sponsoring ma wpływ na bezstronność analityków, czy potencjalny konflikt interesów wpływa na treść raportu, pozostawiamy jako kwestie otwarte.
7. Proste manipulowanie faktami. Ponoć firmy pożyczkowe pobieżnie oceniają zdolność kredytową klienta (str. 9, 13), a widoczne jest to po tym, że pożyczkę można otrzymać w czasie krótszym niż kwadrans. Tymczasem, dzięki technologii używanej w firmach działających online, jedna minuta to wystarczający czas na sprawdzenie klienta w BIK, BIG Infomonitor, ERIF, KRD, bazie dokumentów zastrzeżonych, wewnętrznej bazie antywyłudzeniowej i wykonania scorringu behawioralnego z użyciem big data. W rezultacie w internecie odrzucane jest 65% wniosków od nowych klientów. Jednocześnie niektóre firmy naziemne, w ogóle nie sprawdzają kondycji finansowej nawet w połowie z tych baz, żądając zamiast tego możliwości wejścia do domu klienta, gdzie prowadzą swoisty niejawny finansowy wywiad środowiskowy.
Inny przykład znajdujemy na stronie 14: „Często spotyka się oferty mikropożyczek o teoretycznie [wyróżnienie – ZFP] zerowym oprocentowaniu”. Dalej, w tabeli na stronie 23 możemy wyczytać, że koszt każdorazowej pożyczki wysokości 1000 zł w Vivus Finance to 140 zł. W rzeczywistości na rynku dostępne są pożyczki o nie tylko teoretycznie, ale też PRAKTYCZNIE zerowym oprocentowaniu i jest to np. pierwsza pożyczka w Vivus Finance. W sprawie tych nieprawdziwych informacji Vivus skontaktuje się z autorami raportu w odrębnym trybie. Dane na temat innych ofert również są pomylone lub nieprecyzyjnie podane (np. ViaSMS, Kredito24).
Absolutny brak profesjonalizmu widać również w cytowaniu źródeł, np. na str. 19 autorzy powołują się na raport PwC cytując strukturę rynku. Naprawdę według PwC z firm pożyczkowych korzysta 4% gospodarstw domowych, ale już w IBnGR na podstawie PwC to 8,5%.
8. Nierozumienie kalendarza. Temat mniejszej wagi, ale pokazujący zakres zagadnień, jakie zmuszeni jesteśmy prostować. „Chwilówki udzielane na jeden tydzień, są w dużej mierze nieadekwatne do polskich realiów, choćby dlatego, że wynagrodzenia zazwyczaj wypłacane są w cyklu miesięcznym” – czytamy na str. 30. Aby regulacje wyszły naprzeciw obawom autorów raportu należałoby chyba ustawowo uregulować, że pożyczki na tydzień mogą być udzielane tylko pod koniec miesiąca. Bo jaka jest nieadekwatność oferty do realiów w przypadku, gdy klient zaciąga mikropożyczkę 24 dnia miesiąca wiedząc, że 31 dostanie wypłatę. A tak właśnie robi wielu klientów firm pożyczkowych. W imię czego mamy im zakazać spłaty pożyczki w dniu, w którym dostają wypłatę?
Aby jeszcze bardziej skomplikować swoje wnioski na następnej – 31 – stronie raportu czytamy, że „tygodniowy cykl spłaty, na przykład części pożyczki, może okazać się wygodniejszy, gdyż łatwiejsze może okazać się uzbieranie co tydzień mniejszej kwoty niż jednorazowo większej”. Są więc wyjątki od reguły o nieadekwatności. Jak rozumiemy, jest to ukłon w stronę firmy oferującej włącznie raty tygodniowe.
Związek Firm Pożyczkowych uważa, że tylko merytoryczna debata, oparta na argumentach, a nie mitach i uprzedzeniach może doprowadzić do wypracowania pożądanego konsensusu. Do tego potrzebne są stanowiska przygotowane w oparciu o rzetelne dane i prezentujące wnioski obiektywne lub ze wskazaniem czyja optyka została przyjęta. W przypadku omawianej publikacji obu tych elementów zabrakło.
- Firmy Członkowskie Związku Firm Pożyczkowych