Profil klienta firmy pożyczkowej

Kto pożycza w sieci? 

Kim są klienci pożyczający online? Z pewnością nie mają nic wspólnego ze stereotypowym obrazem klientów firm oferujących tzw. chwilówki. Zapraszamy do zapoznania się z wynikami badań Grupy IQS, obalającymi dotychczasowe mity.  

Głównym wskaźnikiem różnicującym klientów są motywy, dla których pożyczyli pieniądze. Ich analiza pozwoliła stworzyć trzy grupy klientów:

Rozrywkowi:

To osoby, które, biorą pożyczkę, by zrealizować swoje potrzeby konsumpcyjne. Środki przeznaczają na rozrywkę, wycieczki, czy gadżety elektroniczne. Ich sytuację finansową można określić jako dobrą lub bardzo dobrą. Decydują się na e-pożyczkę , gdyż chwilowo nie posiadają gotówki lub nie chcą naruszać swoich oszczędności. Ich wynagrodzenie jest na tyle duże, że bez większej trudności spłacają zobowiązanie w następnym miesiącu.

Rozsądni:

Poszukują zastrzyku gotówki dla sfinansowania nagłych, nieprzewidzianych wydatków, takich jak: naprawa samochodu, opłaty urzędowe, niewielki remont mieszkania. Są w przeciętnej lub dobrej sytuacji finansowej. Środki wystarczają im na codzienne funkcjonowanie oraz drobne przyjemności. Traktują pieniądze jako środek dla własnego rozwoju.

 W potrzebie:

Gotówkę przeznaczają na zaspokojenie swoich potrzeb: opłacenie mieszkania,  codzienne zakupy, uregulowanie innych zobowiązań. Zmagają się z codziennością. Często biorą nadgodziny i podejmują się dodatkowych zajęć. Intensywnie myślą też o zmianie pracy.

Z badania wynika też, że „gadżeciarzami” są częściej mężczyźni niż kobiety. Stanowią 58% klientów grupy „Rozrywkowych”. Natomiast kobiety przeważają wśród pożyczkobiorców „W potrzebie”. Ich udział procentowy to aż 66%. Trudno określić, czy jest to efekt gorszego statusu materialnego kobiet, czy faktu, że w trudnych sytuacjach biorą na siebie ciężar odpowiedzialności. „Rozsądni” to po połowie kobiety i mężczyźni.

 Klienci – case study

W 9-cio  miesięcznej działalności firmy pojawiło się klika ciekawych historii klientów. Zostały spisane podczas badań jakościowych. Oto dwie  z nich:

Kobieta, 35 lat . Zarobki: 4 500 zł brutto, lubi zakupy i jest w stanie wydać impulsowo sporo pieniędzy. Nie ma karty kredytowej, boi się, że wyda za dużo, a poza tym jej nie ufa. W Vivusie pożyczyła na zakup iPhona. Chciała go mieć „już teraz”, nie czekając na wypłatę. Dlaczego Vivus? Nie chciała pożyczać od rodziny, bo musiałaby sie tłumaczyć: na co pożycza, dlaczego nie ma gotówki itp. Pożyczając w Internecie ceni sobie brak jakichkolwiek pytań i szybki przelew.

Mężczyzna, 30 lat, prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą – usługi transportowe. Potrzebował gotówkę na naprawę samochodu.
W jego branży to podstawowe narzędzie pracy. Każdy dzień wiązałby się z wysokimi stratami. Dlatego właśnie pożyczył w Vivusie 1000 zł. Po miesiącu oddał 100 zł więcej. Uważa, że to uczciwa propozycja. Najważniejszy był dla niego brak długiego procesu kredytowego typowego dla oferty firmowej. Jeżeli nie naprawiłby auta w krótkim czasie, jego straty byłby liczone w tysiącach złotych.

cz2.jpg

Dochód gospodarstwa domowego

U 73% klientów Vivusa jest wyższy niż 1500 zł, a 63% żyje za ponad 2000 zł. Dodatkowo najliczniejszą grupą klientów są osoby zarabiające najwięcej. To prawidłowość, która obala obiegową opinię o przekredytowaniu i dramatycznej sytuacji osób korzystających z pożyczek online. Firmy pożyczkowe działające w Internecie tworzą nowy, coraz wyraźniejszy segment na rynku finansowym. Oferują gotówkę nawet w 15 min, bez zbędnych formalności. Ich oferta, dopasowana do minimalizującego bariery charakteru e-commerce, przekonuje do siebie coraz większą grupę klientów.

Wiek klientów

Rosnącą grupą są osoby młode, dla których wizyta w banku, wypełnianie formularzy, czekanie w kolejkach jest sporym problemem. Preferują wygodne
i intuicyjne usługi internetowe dopasowane do ich przyzwyczajeń. Tym bardziej, że np. w przypadku Vivusa relacja jakości do ceny wypada korzystnie, jak na pożyczki krótkoterminowe. Biorąc 2000 zł po miesiącu trzeba zwrócić 2200zł. Klienci od 19-25 roku życia stanowią 30% procent wszystkich pożyczkobiorców Vivusa. Oznacza to, że pożyczka internetowa jest dla nich jednym z pierwszych doświadczeń związanych z finansami osobistymi.

Samoocena finansowa

Zapytano też respondentów, jak oceniają swoją sytuację finansową. Trzech na czterech klientów uważa, że dobrze zarządza swoimi pieniędzmi. Kobiety oceniają się nieco lepiej niż mężczyźni (75%) i wyprzedzają ich o 4 punkty procentowe.

Klient internetowy

Vivus, tak jak większość pożyczkodawców z tego segmentu dużo uwagi poświęca analizie zachowań klientów w sieci. Jest to bardzo istotny element budowania strategii marketingowej ponieważ, aż 83% pożyczkobiorców to osoby codziennie korzystające z Internetu.

Internet jest też głównym źródłem wiedzy o firmie. Silna kampania telewizyjna przełożyła się na wymierne korzyści, jednak to Internet jest ciągle podstawowym narzędziem marketingowym.

Jak wskazuje badanie ilościowe, jednym z najistotniejszych źródeł wiedzy o Vivusie są fora internetowe. Potwierdzają one opinie o firmie, jako instytucji „bezproblemowej”, w której nie trzeba tłumaczyć się z celu, na jaki zostaną przeznaczone środki, nie trzeba zmagać się z formalnościami, a pieniądze przychodzą szybko.

Pożyczki w banku

51% zaciągających pożyczkę w Vivusie korzysta jednocześnie z usług banków. Pokazuje to, że klient internetowej firmy pożyczkowej, to nie osoba przypadkowa, ani nieświadoma finansowo. To klient, którego zainteresowała i przekonała oferta takiej firmy.

Rekomendacje

64% klientów poleciłoby Vivusa swoim znajomym i rodzinie. W 10 punktowej skali ta grupa przyznała Vivusowi od 9 do 10 punktów. Zaledwie 15% klientów było niezadowolonych i nie będzie polecać usług pożyczkodawcy. Resztę stanowią osoby zadowolone, które jednak nie są skłonne do rekomendacji.

Czy skorzysta Pan/Pani z usług Vivusa po raz kolejny?

Na to pytanie 90 % klientów odpowiada pozytywnie. 30 % klientów skorzysta z usług Vivusa na pewno. Reszta sięgnie po pożyczkę, gdy zajdzie taka potrzeba.

[infografika] Parabank vs firma pożyczkowa

Parabanki, czyli kto?

Parabanki kolejny raz zagościły w debacie publicznej. Stało się to dzięki raportowi UOKiK na temat… firm pożyczkowych. Jaki jest związek firm pożyczkowych z parabankami? W 99% żaden i chętnie porozmawiam z kimś, kto chciałby merytorycznie podważyć zasadność tej tezy.

 

infogr_parabanki2-601x1024.jpg

Jaka jest definicja parabanku? Tu zdania są podzielone. Na poniższej infografice opisaliśmy parabank według kryteriów stosowanych przez większość instytucji w Polsce i na świecie. Problem w tym, że z taką definicją nie do końca zgadza się UOKiK. Urząd powołuje się na własne badania ankietowe, w których większości respondentów parabank kojarzył się z pożyczkami. Dlatego właśnie raport dotyczący firm pożyczkowych ma w nazwie parabanki.

Parabank vs. Firma pożyczkowa

Parabank

  • Według Komitetu Stabilności Finansowej to instytucja: „w której może       wystąpić duże ryzyko utraty zdeponowanych  finansowych powierzonych przez klientów.”
  • Gromadzi depozyty i prowadzi działalność zarezerwowaną dla banków i SKOKów w oparciu o pieniądze zebrane od klientów.
  • Funkcjonuje z naruszeniem prawa, na zasadzie piramidy finansowej (art. 171 prawa bankowego).
  • Informacje o parabankach gromadzi KNF na liście ostrzeżeń publicznych.

Firma pożyczkowa

  • Udziela wyłącznie pożyczek z prywatnego kapitału właścicieli.
  • Działa w oparciu o ustawę o kredycie konsumenckim.
  • Nie podlega nadzorowi KNF ponieważ nie zbiera depozytów klientów.
  • Ryzyko utraty środków finansowych ponosi tylko właściciel, który pożycza własne pieniądze.

Wyraźne rozróżnienie pomiędzy parabankami a firmami pożyczkowymi stosuje m.in.:

  • Komisja Nadzoru Finansowego
  • Komitet Stabilności Finansowej
  • Senackie Biuro Analiz i Dokumentacji
  • PrincewaterhouseCoopers
  • Ernst&Young
  • Biuro Informacji Kredytowej
  • Konfederacja Lewiatan
  • Konferencja Przedsiębiorców Finansowych
  • Fundacja Republikańska

Określanie jako „parabank” każdej firmy udostępniającej kapitał, a nieposiadającej licencji bankowej wprowadza w błąd. W takim rozumieniu, do instytucji „parabankowych” należałoby zaliczyć również firmy oferujące usługi: leasingowe, faktoringowe, kredyty kupieckie i wiele innych.

 

Specyfika rynku brytyjskiego a sprawa polska

Nie będzie drugiej Wielkiej Brytanii

Przed kryzysem wśród sprzedawców kredytów krążyła anegdota: Jak sprawdzić zdolność kredytową lusterkiem? Przyłożyć je do ust osoby ubiegającej się o pożyczkę – jeżeli oddycha, to znaczy że zdolność jest, można podpisywać umowę.

Ten mało śmieszny żart dobrze obrazuje politykę ostrożnościową, która była standardem dla zachodniego rynku finansowego jeszcze kilka lat temu. Wielka Brytania była tu niechlubnym liderem i tylko wpomopowanie miliardów państwowych funtów uchroniło City przed upadkiem z wielkim hukiem. Podobnie było w brytyjskiej branży pożyczkowej.

Obraz rynku, który pojawia się w relacjach z Wysp Brytyjskich nie podlega dyskusji. Jeżeli dołożymy do tego fakt, że w rozwoju rynku pożyczek krótkoterminowych Wielka Brytania wyprzedza nas o około 10 lat, to dojdziemy do niebezpiecznego wniosku – jesteśmy w przededniu rozpoczęcia w Polsce dzikiego Eldorado, które zrządzą nam firmy pożyczkowe.

Na szczęście jest to scenariusz nie do realizacji. W biznesie jest tylko jeden powód, który sprawia, że jakiś scenariusz nie jest możliwy – po prostu się nie opłaca. I tak właśnie jest w tym przypadku. Wizja rozdawania pożyczek na prawo i lewo, bez sprawdzania wiarygodności i liczenie na zysk z ich wielokrotnego rolowania do momentu aż ostatecznie będzie można wyciągnąć pieniądze klienta w bezwzględnym postępowaniu windykacyjnym, należy do gatunku business-fiction. Są co najmniej cztery argumenty, z powodu których tak się nie stanie.

To se ne vrati

Tak mawiają nasi południowi sąsiedzi. (Na marginesie: od paru tygodni Vivus działa też w Czechach). Nikt już nie zdecyduje się na tak liberalną ocenę zdolności kredytowej jak przed kryzysem. Optymistyczne założenie, że indywidualne problemy części kredytobiorców nie wpłyną na jakość całego portfela, okazało się zbyt optymistyczne. Model działania firm pożyczkowych opiera się na prywatnym kapitale akcjonariuszy, którzy wykładają swoje pieniądze i inwestują je w pożyczki. Żaden z poważnych graczy nie zdecyduje się na stworzenie biznesu, który miałby zarabiać na przekredytowanych klientach. Historia lubi się powtarzać, ale nie co cztery lata.

Dlatego odrzucamy prawie 60% wniosków pożyczkowych, co nie jest na rynku ewenementem. Nie zmusza nas do tego żadna rekomendacja, po prostu z modelu ryzyka wynika, że udzielanie pożyczek osobom wpisanym do baz dłużników, albo takim co do których istnieją inne wątpliwości jest marnowaniem pieniędzy. Liczenie na osoby mające kilka pożyczek będą przedłużać je w nieskończoność to czysty hazard. Może w firmach działających w skali powiatu, które w wachlarzu usług mają „Własną Windykację Terenową”, to się opłaca. My udzielamy średnio 2 tys. pożyczek dziennie i wchodzenie na taki rynek byłoby kosztownym samobójstwem.

Klienci

Budując markę nie da się stać w rozkroku pomiędzy ofertą dla nieubankowionych, przekredytowanych osób o niskich dochodach, a wizerunkiem innowacyjnej spółki technologicznej działającej w branży e-commerce. Dalsze krojenie tortu „chwilówkowego” nie ma już sensu. Prawdziwy, niezagospodarowany rynek leży w Internecie. Tam są osoby, które wpisują zapytanie w wyszukiwarce i otrzymują odpowiedź po upływie 0,23 sekundy (tak poinformował mnie przed chwilą Google). Dla nich najważniejsze jest minimum formalności i szybki czas odpowiedzi. 15 minut to maksimum, ile mogą czekać na przelew gotówki bo później kończy im się aukcja lub cena biletów lotniczych wzrasta.  Pieniądze nie będą już potrzebne.

Koszty

Gdzieś pomiędzy Facebookiem a iTunes, są miliony osób w wieku poniżej 30 lat, które właśnie wydają np. 20 zł na zakup aplikacji. Użyją jej dwa razy, potem ściągną kolejną albo kupią za podobną kwotę wirtualne monety do gry. Dla nich nasza prowizja – 140 zł od pożyczki 1000 zł na miesiąc – to rozsądna kwota. W mojej ocenie też taka jest, bo jesteśmy najtańszą firmą na rynku pożyczek on-line. A jeżeli ktoś uważa, że w tej branży odkrył żyłę złota to zapraszamy – biznes jest przecież taki prosty. Tutaj warto przypomnieć, że nasze marże wypadają blado w porównaniu do elektroniki użytkowej albo – o zgrozo! – gastronomii. Porównanie oprocentowania pożyczek online udzielanych na miesiąc z wieloletnimi kredytami bankowymi jest sporym nieporozumieniem o czym mówi już nawet Komisja Nadzoru Finansowego. Dlatego jako wskaźnika kosztu proponujemy używanie RMSO (Rzeczywistej Miesięcznej Stopy Oprocentowania) zamiast RRSO, które wskazuje wyłącznie hipotetyczny koszt w okresie wielokrotnie przekraczającym faktyczny czas kredytowania.

Nadzór

Pierwsze lata kryzysu nie były łatwe dla regulatorów rynku finansowego. Życie zaskakiwało modele ekonomiczne i pozwalało reagować tylko po fakcie. Wiele wniosków zostało z tej lekcji wyciągniętych.  Nie wyobrażam sobie, żeby teraz którykolwiek z uczestników rynku wrócił do pomysłów sprzedażowych z lat 2007-2009 bez reakcji nadzoru. W polskich warunkach mam tu na myśli nie tylko KNF, ale też UOKiK. Jeżeli liczba skarg na firmy pożyczkowe osiągnęłaby 10% tego co w Wielkiej Brytanii nasza praca zostałaby sparaliżowana przez ciągłe kontrole. I mówię to na podstawie doświadczeń z paroma urzędami, które już nas sprawdziły mimo, że nie zgłosił się do nich  jeszcze żaden rozżalony klient. Ten sam mechanizm dotyczy kosztów pożyczki. Tutaj dodatkowo czujność naszych służb podniosła afera Amber Gold. Każda opłata, którą ktoś chciałby ukryć przetrwałaby w umowie nie dłużej niż kilka tygodni. Po tym czasie informacja szybko trafiłaby na fora internetowe i w formie skargi do odpowiedniego urzędu.

 Jednoznaczna decyzja

Jakie wnioski dla branży płyną z tego stanu rzeczy? Rozwój rynku pożyczkowego w Polsce będzie wymagał od jego uczestników jednoznacznego określenia. Albo pożyczamy odpowiedzialnie, a naszą przewagą jest technologia i innowacyjność, albo budujemy firmę dla klientów wykluczonych bankowo. Ja wybieram pierwszą drogę i nie mam zamiaru przepraszać za nieswoje winy. Jeżeli pojawiłyby się zarzuty pod naszym adresem, to wszystkie wyjaśnimy. Żadna reklamacja nie zostanie bez odpowiedzi. Jeżeli ktoś wybiera drugą drogę, to proszę bardzo, tylko nie chciałbym być wrzucany z nim do jednego worka tylko dlatego, że nasze produkty wyglądają podobnie. Do podkreślenia tego podziału potrzebna jest silna samoregulacja branżowa. Pracujemy nad tym i już niedługo przybierze ona bardzo konkretny wymiar. Dążymy do utworzenia biura informacji pożyczkowej, w którym znajdą się informacje o zobowiązaniach wszystkich klientów.  Przygotowujemy kodeks etyczny, który nie będzie zbiorem pobożnych życzeń na dużym poziomie ogólności, ale jasnych reguł postępowania.

Jestem przekonany, że dzięki tym inicjatywom unikniemy scenariusza brytyjskiego.

Loukas Notopoulos

Prezes Zarządu Vivus Finance

 

 

Wnioski po drugim raporcie UOKiK

Raport UOKiK o firmach pożyczkowych – instrukcja obsługi

UOKiK opublikował dziś drugą część raportu o firmach pożyczkowych. Warto zwrócić uwagę na kilka kluczowych wątków, aby poprawnie ocenić jego wydźwięk, bez uciekania się do taniej sensacji.

Parabanki?

Określenie parabanki nie pasuje do firm pożyczkowych. Mówią o tym za każdym razem przedstawiciele branży, wielu niezależnych ekspertów, a także specjalistyczni dziennikarze branżowi. Mimo to UOKiK i NBP konsekwentnie wrzucają firmy pożyczkowe do jednego worka z parabankami. Odmienne zdanie w tej kwestii ma Komitet Stabilności Finansowej, którego definicja parabanku sprzed roku nie pokrywa się z cechami firmy pożyczkowej oraz KNF, która widzi wyraźne rozróżnienie pomiędzy firmami pożyczkowymi a parabankami.

Warto mieć świadomość, że używanie pojęcia „parabank” w stosunku do firmy pożyczkowej, jest nieprecyzyjne i może wprowadzać odbiorcę w błąd. Niesie też ryzyko przegapienia sedna problemu z punktu widzenia bezpieczeństwa konsumenta: firm, które przyjmują depozyty w celu obciążania ich ryzykiem, jak robił to Amber Gold. W stosunku do nich określenie parabank jest dużo bardziej adekwatne. Dlatego tytuł raportu UOKiK powinien odnosić się do firm pożyczkowych lub zamiennie pozabankowych.

Drogo?

Głównym medialnym zarzutem w stosunku do firm pożyczkowych jest wysokie oprocentowanie pożyczek. UOKiK w swoim raporcie nie kwestionuje wysokości opłat pobieranych przez firmy pożyczkowe, ale niekiedy sposób ich prezentacji i zasadność powiązania z faktycznie ponoszonymi kosztami. Urząd zauważa, że nie obowiązuje górne ograniczenie rocznego RRSO i nie zajmuje stanowiska w kwestii czy taki limit jest potrzebny.

Z punktu widzenia konsumenta wysoki koszt pożyczki nie jest naruszeniem interesów, które chroni Urząd. Naruszeniem jest tylko ukrywanie kosztu lub nie prezentowanie go w sposób czytelny. Takie naruszenia nie dotyczą całej branży, a jedynie niektórych przedsiębiorców. Dlatego mówiąc o firmach udzielających pożyczek nie powinno uciekać się do generalizowania, które pejoratywnie nacechowuje całą branżę, gdzie mimo wszystko standardy nie są jednolite.

Nie warto też przyjmować tezy, że firmy pożyczkowe znajdują się w konflikcie z regulatorami i nadzorcami. W trakcie konferencji prasowej przedstawiciele UOKiK wyraźnie mówili, że nie walczą z firmami pożyczkowymi, a zależy im jedynie na usunięciu z wzorców umówi i regulaminów potencjalnych naruszeń.

Oszukują?

W mediach czasami w stosunku do firm pożyczkowych pada pytanie w formie stwierdzenia: czy parabanki oszukują? Lub w agresywniejszej formie, z gotową tezą: dlaczego parabanki oszukują? Wysuwanie tak daleko idących wniosków, na podstawie raportów UOKiK, który wykrył w swojej opinii naruszenia zbiorowych interesów konsumentów, jest daleko idące i krzywdzące. „Oszustwo” to bardzo poważny zarzut, który opisany został w 286 par. Kodeksu Karnego i nie ma zastosowania do firm skontrolowanych przez UOKiK.

Takie stawianie tezy przez dziennikarza zawsze będzie wprowadzaniem odbiorcy w błąd. Naraża też na szwank renomę firm pożyczkowych, więc to chyba tylko kwestia czasu, gdy któryś z przedsiębiorców uzna, że sprawę o naruszenie dóbr osobistych trzeba rozstrzygnąć w sądzie. 

Prawda jest taka, że większość wykrytych przez UOKiK naruszeń jest małego kalibru, a kilkanaście z nich nie ma swojej podstawy prawnej i dlatego Urząd musi te sprawy skierować bezpośrednio do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, aby ten dopiero wydał precedensowe wyroki, które pozwolą uzupełnić listę klauzul niedozwolonych. Dodatkowo, każdy przedsiębiorca którego chce ukarać UOKiK, zupełnie tak jak kierowca złapany przez policję, ma prawo nie przyjąć kary i bronić swoich racji w sądzie. Niewykluczone są zatem liczne uniewinnienia, tak jak to niejednokrotnie zdarzało się w bataliach firm z państwowym nadzorcą.

Wiele firm pożyczkowych zapowiada, że właśnie w sądzie spotykać się będzie z UOKiK, ponieważ wskazane przez Urząd naruszenia, wynikają z krzywdzącej interpretacji przepisów. Do czasu rozstrzygnięcia tych spraw, nie można mówić nawet o udowodnionych naruszeniach interesów konsumentów, a co dopiero o oszustwach.

Ciężkie naruszenia?

Tylko w przypadku 2 firm z 30 skontrolowanych UOKiK wykrył naruszenia, które mogą prowadzić do formułowania ciężkich zarzutów. Chodzi o dwa podmioty, których działalność polega na składaniu obietnic udzielenia pożyczki, przyjmowaniu od klientów opłat przygotowawczych, a następnie stawiania zaporowych warunków umownych, jak np. nieadekwatnie wysokie zabezpieczenie pożyczki lub żądanie szybkiego pozyskania kilku żyrantów. 

Gdy klient nie może spełnić tych warunków, traci możliwość odzyskania zapłaconej wcześniej opłaty przygotowawczej. Taki proceder, jeżeli okaże się prawdziwy, rzeczywiście może mieć znamiona czynu niedozwolonego. Warto przy tym zwrócić uwagę, że wnioski z takich incydentów nie powinny być w formie generalizacji, rozciągane na całą branżę.

Wnioski z raportu

Skontrolowany sektor firm pożyczkowych nie stanowi zagrożenia dla konsumentów. Takie zagrożenie stanowią podmioty, które prowadzą prawdziwą działalność parabankową, jak Amber Gold, których długa lista znajduje się na stronie KNF. Spośród 53 zamieszczonych tam parabanków, tylko 1 znalazł się w najnowszym raporcie UOKiK. Pozostałe 29 skontrolowanych przedsiębiorstw, nie jest podejrzewanych przez KNF o prowadzenie działalności bankowej bez licencji.

Naruszenia, które wskazał UOKiK w dużej mierze wynikają z braku precyzyjnych uregulowań prawnych, na podstawie których mogłyby działać pozabankowe firmy pożyczkowe. Brak przepisów pozostawia ogromne pole do nadinterpretacji, która przy braku dobrej woli, może prowadzić do formułowania długiej listy, nie zawsze uzasadnionych zarzutów.

Prawda jest taka, że sektor który w sposób dynamiczny rozwija się dopiero od kilkunastu kwartałów, w którym działają nie tylko naziemni pożyczkodawcy, ale również nowoczesne firmy internetowe, funkcjonuje na bazie regulacji nieprzystających do realiów. Niestety prawo znów nie nadąża za postępem i rynkowymi nowinkami. 

Na przykład: mimo, że firmy pożyczkowe nie udzielają kredytów i nawet nie mogą posługiwać się tym sformułowaniem w komunikacji reklamowej, to w całości muszą działać na podstawie ustawy o kredycie konsumenckim. Mimo, że w większości nie udzielają pożyczek na okres zbliżony do roku, muszą przy każdej okazji pokazywać wysokość rocznego oprocentowania, które teoretycznie sięga czasami dziesiątek tysięcy procent, ale w praktyce często oznacza, że za kilkusetzłotową pożyczkę, klient po tygodniu musi po prostu zapłacić kilkanaście złotych więcej.

Nie ma zagrożenia

W zakrojonym na szeroką skalę dwuczęściowym raporcie UOKiK nie ma wskazanych instytucji, które mogłyby stwarzać zagrożenie dla stabilności sektora finansowego. Z rekomendacją, aby poszukiwać takich podmiotów wyszedł rok temu Komitet Stabilności Finansowej. 

Jak zresztą dwa miesiące temu zadeklarował Łukasz Dajnowicz z KNF, obecnie nie ma ryzyka powtórzenia afery na skalę Amber Gold. Aby mieć tego pewność, obok kontroli firm pożyczkowych, warto byłoby szczególną uwagę zwrócić jednak na działalność prawdziwych, a nie urojonych parabanków, znajdujących się na liście ostrzeżeń publicznych KNF.

Jarosław Ryba

 

 

II Kongres Sektora Pożyczkowego

O faktach trzeba dyskutować 

Branża firm pożyczkowych zwiera szeregi i jednym głosem mówi o różnicy pomiędzy legalnie działającym biznesem, a “parabankami” do których chce ich zaliczać UOKiK.

Tydzień temu w trakcie II Kongresu Sektora Pożyczkowego przedstawiciele branży debatowali o stosowaniu przejrzystych i czytelnych zasadach prowadzenia biznesu.

Firma pożyczkowa to nie parabank

Instytucje udzielające pozabankowych pożyczek, zarówno w internecie jak i poza nim, podkreślają, że działają w pełni legalnie, z zastosowaniem przepisów Ustawy o kredycie konsumenckim i Kodeksu Cywilnego, w przeciwieństwie do parabanków, ktore często sięgają po działalność zastrzeżoną dla banków i SKOK-ów, w tym zbieranie depozytów od klientów. 

- Stawianie nas w jednym rzędzie z firmami łamiącymi prawo i określanie mianem parabanku jest krzywdzące, zwłaszcza że wszyscy pamiętamy o aferze Amber Gold. Chcemy dać jasny sygnał: nie jesteśmy parabankami, prowadzimy zgodną z prawem działalność gospodarczą - podkreśla Katarzyna Małolepszy, manager Kredito24.pl. 

Bez BIK nie znaczy bez weryfikacji

UOKiK przygotował raport, w którym zarzuca pozabankowym instytucjom finansowym stosowanie kontrowersyjnych haseł reklamowych. Jednym z najcięższych zarzutów wobec niektórych firm jest sugerowanie braku weryfikacji zdolności finansowej pożyczkobiorców (hasło “pożyczki bez BIK”). 

Jednak jak w czasie konferencji przyznała przedstawicielka urzędu, weryfikacja ma miejsce i odbywa się w oparciu o bazy BIG, które mogą być nawet dokładniejsze niż BIK. - Jesteśmy odpowiedzialnym pożyczkodawcą. System, który stosujemy, analizuje wniosek klienta w oparciu o ponad 8000 danych, w tym te pochodzące z Biur Informacji Gospodarczych. Nasze pożyczki mają zaspokoić doraźne potrzeby klientów, a nie wpędzać ich w pętlę zadłużenia - zaznacza Katarzyna Małolepszy.

W praktyce weryfikacja wnioskodawców w firmach pożyczkowych jest bardzo dokładna. Firmom nie opłaca się udzielać pożyczek osobom, które ich nie zwrócą. Koszty windykacji są bardzo duże, a i tak nie ma gwarancji odzyskania pożyczki. Dlatego ktoś w złej sytuacji materialnej nie ma szans nawet na pożyczkę "bez BIK", co jest zresztą zgodne z rekomendacjami wydawanymi przez nadzór.

Klient od razu wie ile zapłaci

Standardem w branży pożyczek internetowych jest informowanie o całkowitych kosztach zaciąganego zobowiązania już w momencie składania wniosku, tak, że klienci wiedzą dokładnie, jaką kwotę będą musieli spłacić. To z reguły bardziej precyzyjny sposób prezentacji kosztów, niż w bankach które w ofercie często ograniczają się tylko do podania przykładu reprezentatywnego. O całkowitym koszcie kredytu klient dowiaduje się dopiero w placówce lub w końcowej fazie składania skomplikowanego wieloetapowego wniosku kredytowego on-line.

Ważną częścią Kongresu była również dyskusja na temat możliwych zmian legislacyjnych dotyczących maksymalnego RRSO. Według przedstawicieli instytucji udzielających krótkoterminowych pożyczek, odgórnie narzucony limit kosztów nie ograniczy popytu, spowoduje jedynie rozwinięcie szarej strefy lub ucieczkę firm za granicę. Według branży pożyczkowej stracą przede wszystkim klienci, którzy nie będą chronieni przez obowiązujące przepisy prawa.

Jarosław Ryba

 

Wnioski po pierwszym raporcie UOKiK

Ty parabanku!

W najnowszym raporcie UOKiK prześwietlono reklamy firm pożyczkowych. Sam raport zatytułowano „Reklamy parabanków”, mimo że kontrolowane firmy konsekwentnie odcinają się od tego określania. To nie tylko problem definicyjny – prawdziwe parabanki przyjmujące depozyty nie niepokojone działają nadal, stwarzając zagrożenie dla konsumenta.

Czy nazwa „parabank” może być pejoratywna? Po aferze Amber Gold, który powszechnie nazywany był parabankiem, takie negatywne skojarzenia bez wątpienia funkcjonują. Fundament problemu leży na gruncie definicyjnym, ponieważ w polskich przepisach brakuje doprecyzowania tego pojęcia.

Określenie „parabank” dużo trafniejsze niż wobec firm pożyczkowych, jest w stosunku do SKOK-ów, które działają podobnie jak banki detaliczne, ale na gruncie innej ustawy. Powszechnie nikt raczej nie kwestionuje, że SKOK-i są parabankami, choć ze względu na rozpowszechnienie określenia „SKOK”, rzadko tak się je nazywa. Zatem to dziwne, że w parabankowym raporcie UOKiK nie została prześwietlona ani jedna reklama SKOK-u.

Amber Gold oczywiście parabankiem był, bo zresztą cała jego strategia wizerunkowa opierała się na budowaniu fałszywego obrazu działalności bankowej. Firma przyjmowała depozyty, a następnie obciążała je ryzykiem przez udzielanie z nich pożyczek. Namiętnie posługiwała się określeniem „lokaty”, aby wzbudzić zaufanie „depozytariuszy”.

Podobną strategię mogą stosować inne mniej znane parabanki, które przez KNF umieszczone zostały na liście ostrzegawczej instytucji podejrzewanych o prowadzenie działalności bankowej bez licencji. Niestety reklamy żadnego z tych parabanków nie zostały sprawdzone przez UOKiK, który nie wiedzieć czemu w raporcie o parabankach skoncentrował się na firmach pożyczkowych.

Urzędnicy z UOKiK tłumaczą, że stosują określenie „parabank” do wszystkich instytucji działających na podstawie ustawy o kredycie konsumenckim nieposiadających licencji bankowej. Jest to bardzo naciągane założenie, które może dezorientować konsumenta. 

Dodatkowo jest niezgodne z ustaleniami Komitetu Stabilności Finansowej, który w dokumencie z sierpnia scharakteryzował parabanki jako instytucje, w których może wystąpić duże ryzyko utraty zdeponowanych środków. W przypadku wiodących firm pożyczkowych takie ryzyko nie występuje, ponieważ nie przyjmują one żadnych depozytów, a pożyczek udzielają ze środków własnych. Te w przypadku których jest inaczej, powinny znaleźć się na liście ostrzeżeń KNF.

KSF wydał również rekomendację dotyczącą reklam parabanków, która postuluje „wprowadzenie mechanizmów utrudniających lub ograniczających reklamę dla podmiotów umieszczonych na liście ostrzeżeń publicznych KNF”. Niestety okazuje się, że przez problem definicyjny UOKiK najwyraźniej źle wybrał przedmiot badania, ponieważ żaden z blisko 50 parabanków z listy ostrzeżeń KNF nie trafił pod lupę urzędu ochrony konkurencji i konsumentów.

W rezultacie, podczas gdy legalnie działające firmy pożyczkowe będą toczyły w sądach spory o to co oznacza pożyczka „bez BIK” (brak weryfikacji zdolności kredytowej czy niekorzystanie z bankowej bazy informacji, do której dostępu nie mają), nie niepokojone prawdziwe parabanki nadal mogą swobodnie wabić ludzi „dużym zyskiem bez ryzyka” na „lokatach” parabankowych.

Jarosław Ryba